Już w dzieciństwie ciekawiły mnie dalekie kraje i z dużą przyjemnością czytałem książki podróżnicze, marząc po cichu o dalekich wyprawach. Niestety urodziłem sie chyba nieco za wcześnie, bo moje najlepsze, młode lata przebiegały w czasach, kiedy otrzymanie zagranicznego paszportu stanowiło poważny problem dla przeciętnego, uczciwego człowieka i wiązało się z loterią „dadzą – nie dadzą”. Jednocześnie ówczesne zarobki, w porównaniu z zarobkami w normalnych, wolnych krajach, uniemożliwiały realne myślenie o dalekich podróżach. Doszło w końcu do tego, że decydując się na dalsze życie w swoim rodzinnym kraju, położonym niestety „za żelazną kurtyną” i będąc świadomym realiów, musiałem sobie wytłumaczyć, że dalekie wyjazdy nie są mi potrzebne do szczęścia. Stopniowo „zabijałem” więc swoje dziecięce marzenia, jednak nigdy nie pogodziłem się z tym tak do końca i gdzieś tliła sie we mnie iskierka nadziei, że taka sytuacja nie będzie trwała wiecznie. Wyjazd na studencką wycieczkę do Belgii w 1965 roku, mój pierwszy i na wiele lat ostatni wyjazd na Zachód, nie był niestety w stanie zmobilizować mnie do podejmowania prób realizowania swoich dziecięcych marzeń. Po ukończeniu studiów, podjęciu pracy i założeniu rodziny, przez kolejne lata najważniejsza była dla mnie moja rodzina i małe dzieci, własne mieszkanie, a także dalszy rozwój zawodowy. Moje działania koncentrowały się przede wszystkim na ciągłej walce o zabezpieczenie bytu rodziny i przetrwanie. Podróże, na wiele lat, zeszły na bardzo daleki plan.

 

W 1985 roku, na mojej drodze życiowej, zupełnie przypadkowo, stanął amerykański pastor episkopalny, przyjaciel Wspólnoty Anonimowych Alkoholików – Robert Gamble, który ufundował stypendia dla mnie i dla dwójki moich kolegów. Dzięki temu, w 1986 roku spędziłem 3 miesiące w Stanach Zjednoczonych, przyglądając się pracy ośrodków leczących uzależnienia. Poza ogromnymi korzyściami dla mojego rozwoju zawodowego, mogłem zobaczyć jak można normalnie i spokojnie żyć (bez kartek na podstawowe towary i bez kolejek). W sumie dostałem szansę na to, żeby pooddychać „innym światem” i innym powietrzem oraz wrócić do dziecięcych marzeń. Wiedząc, że będę na innej półkuli i tym samym będę chodził „do góry nogami”, a jednoczesnie moje codzienne życie będzie wyglądało zupełnie inaczej, postanowiłem zrobić coś do czego „dojrzewałem” od jakiegoś już czasu tzn. spróbować rozstać się z papierosami i z fajką. Nie było to wcale proste, ale udało się i szczęśliwie wytrwałem bez nikotyny do dnia dzisiejszego. To doświadczenie w radzeniu sobie z własnym uzależnieniem ułatwia mi dzisiaj lepsze rozumienie moich pacjentów.

 

Obserwując ten amerykański, zupełnie inny świat żartowałem sobie mówiąc – jakie wielką ilość dolarów musi „dokładać” do swoich obywateli rząd amerykański skoro życie jest tam znacznie łatwiejsze niż u nas i sklepy pełne towarów? Tymczasem nasza propaganda podkreślała ciągle jak wielkie wydatki ponosi „władza ludowa” na to, żebyśmy mieli to co mamy, czyli prawie nic. Dzięki temu wyjazdowi uwierzyłem na nowo, że możliwe jest podróżowanie po świecie i to znacznie dalej niż do już dzisiaj historycznych krajów takich jak NRD czy Czechosłowacja.

 

W progi III Rzeczpospolitej wkroczyłem już w wieku dojrzałym i dopiero wtedy świat stanął przede mną otworem. Początkowo bardzo nieśmiało, a później z coraz większym pośpiechem starałem się nadrabiać zaległości, żeby zdążyć zrealizować chociaż część swoich dziecięcych marzeń.

 

Zapraszam do obejrzenia wybranych zdjęć z moich podróży


www.new-age.com.pl